Jednak najbardziej niesamowitą rzeczą w Togoro jest to, że jest domem dla całej stada lwów. Zwierzęta bardzo towarzyskie, które nie boją się podróżników, nie doświadczają żadnych problemów we współżyciu z nimi, nawet pijąc z basenu, gdy w pobliżu nie ma nikogo, kto by im przeszkadzał. Współistnienie jest możliwe dzięki wzajemnemu szacunkowi, ale także dzięki ciągłej czujności Togoro. Dlatego też, gdy tylko podróżny wyjdzie z jeepa, witają go dwaj mężczyźni, którzy będą jego cieniem podczas poruszania się po terenie hotelu: dziwna para składająca się ze strażnika uzbrojonego w strzelbę i Masajów uzbrojonego w tradycyjne włócznie. Twierdzą, że nie ma się czego bać. Masajowie wyjaśniają, że wystarczy dźwięk zderzenia swoich odpowiedników, aby w rytm muzyki kot przeniósł się w inne miejsce.
Powyżej lwica na werandzie jednego z namiotów. Poniżej taras restauracyjny.
Fatima, dyrektor obozu, pokazuje filmy, które przechowuje na swoim telefonie. W jednym z nich lew wędruje tuż przed jednym z namiotów safari. Z drugiej strony jest w toalecie. Na trzecim spokojnie pije z basenu. „W okolicy mieszka stado 16 kotów. W zeszłym tygodniu zabili tam bawoła i jedli go razem przez pięć dni. Doświadczenie ze zwierzętami było wspaniałe, dopóki nie rozeszła się wieść (to zawsze się zdarza), a SUV-y firm safari zapełniły siedzenia, aby to zobaczyć.
